czwartek, 3 maja 2018

Rozdział VI



Po pysznych lodach, Newt odprowadził mnie pod dom. Wtedy umówiliśmy się jutro w parku o tej samej porze i pożegnaliśmy się.

Następnego dnia w szkole zauważyłam, że wiele osób wygląda jak zombie. Chodzili przymuleni, a ich twarze były bez wyrazu. Wyglądali jakby nie mieli na nic siły. Było to strasznie dziwne, chociaż ja sama czułam jak uchodzi ze mnie energia.

Po szkole czułam się zmęczona jak nigdy. Ta szkoła wysysa ze mnie energię. Dosłownie. Spojrzałam na zegarek. Za 30 minut mam się spotkać z Newtem, więc zaczęłam się zbierać. Po 15 minutach wyszłam i poszłam w stronę parku. Wiedziałam, że będę tam 10 minut przed czasem, więc na uszach miałam słuchawki i słuchałam moich ulubionych piosenek. Chciało mi się do nich tańczyć, ale się powstrzymywałam. Kiedy jednak doszłam do miejsca spotkania, zaczęła się piosenka, którą lubiłam najbardziej na świecie i nie mogłam do niej nie zatańczyć. Po skończeniu moich podrygów usłyszałam, że ktoś bije brawo. Momentalnie się speszyłam i zrobiłam czerwona. Spojrzałam się na osobę, która klaskała. Był nią nie kto inny jak Newt. Zdjęłam słuchawki i podeszłam do chłopaka.
- Nieźle tańczysz. - stwierdził.
- Dzięki - powiedziałam nadal lekko speszona.
- To co dziś robimy?
- Nie wiem.
- Jak to nie wiesz? Ty nie wiesz? - przedrzeźniał mnie chłopak
- Możemy po prostu pospacerować, chyba, że masz lepszy pomysł.....
- Nie! - krzyknął nagle Newt - To znaczy... spacer brzmi spoko. - i zaczęliśmy spacerować. Chłopak był cały czerwony, ale uznałam, że nie będę go o tym uświadamiać. Nagle coś sobie przypomniałam.
- Newt?
- Tak?
- Mógłbyś odpowiedzieć mi na jedno pytanie? - momentalnie zrobił się jeszcze bardziej czerwony.
- Jasne.
- Jak to jest możliwe, że ty i Sky władacie wodą, a Mika wywołuje szkielety? - jak skończyłam mówić, mina mu zrzedła
- Yyyyy..... Że co? - spytał zmieszany
- To co słyszałeś.
- Chyba coś musiało ci się przewidzieć. Takie rzeczy są niemożliwe. - powiedział wyraźnie podenerwowany
- A jednak wy to robiliście. Ale jak?
- Zupełnie nie wiem o czym mówisz. - stwierdził.
- Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć?!? - podniosłam trochę ton swojego głosu.
- A jak tam w szkole? - próbował zmienić temat. Teraz byłam przekonana, że wie o co chodzi, ale chce to przede mną ukryć. Pytanie tylko dlaczego? Uznałam, że nie będę go dzisiaj tym dręczyć.
- Nadal dziwnie. Wszyscy uczniowie wyglądają jak zombiaki. I nadal mam wrażenie, że wysysa ze mnie energię.
- To strasznie dziwne.