Rozdział II
Następnego dnia, wstałam
ogarnęłam się i zeszłam na śniadanie. Nastawiłam się na typowy dla mnie
dzień, czyli na naukę i czas wolny.
Dziś razem z guwernantką
zajmowałyśmy się matematyką. Jak zwykle szła mi ona mozolnie, ale moja
mama mówi, że to u nas normalne. Po czterech godzinach nauki miałam czas
wolny. Postanowiłam wziąć książkę i pójść do parku. Wychodząc wpadłam
na około dwudziestoletniego chłopaka. Wymamrotałam ciche przepraszam i
wybiegłam z budynku. Po dotarciu do miejsca docelowego, usiadłam na
ławce i zaczęłam czytać. Przeżywałam przygody z głównymi bohaterami, a
słońce miło mnie ogrzewało. Nie zwracałam uwagi na to, co dzieje się
wokół mnie, dopóki ktoś nie powiedział do mnie "cześć". Oderwałam się od
powieści i spojrzałam w górę. Napotkałam tam wzrok chłopaka, który na
oko mógł mieć piętnaście lub szesnaście lat.
- Hej - odpowiedziałam niepewnie
- Mogę się dosiąść?
- Czemu nie. -
odpowiedziałam i wróciłam do czytania. Przez cały czas miałam wrażenie,
że chłopak mnie obserwuje. Nagle rozległo się piszczenie budzika.
Spojrzałam na zegarek, który wydając ten okropny dla ucha dźwięk, dał o
sobie znać. Znaczyło to, że jest osiemnasta i muszę wracać do domu.
Wstałam i już zaczęłam tam iść, gdy usłyszałam głos chłopaka.
- Gdzie idziesz?
- Do domu - odpowiedziałam i już miałam ruszyć dalej, gdy chłopak zadał kolejne pytanie
- W takim razie cię odprowadzę.
- Dziękuję, ale nie - odparłam i zaczęłam iść dalej
- To chociaż daj swój numer telefonu! - zawołał
- Nie mam telefonu! -
odkrzyknęłam odwracając się, ale dalej idąc. Potem już nic nie
odpowiedział. Zapewne zastanawiał się czemu ktoś, kto żyje w tej epoce
nie ma telefonu. Ja go nie posiadam, gdyż moja mama się nie zgadza.
Mówi, że to zbyt niebezpieczne, ale nigdy nie chce mi powiedzieć
dlaczego.
Kiedy weszłam do domu,
była w nim tylko moja nauczycielka, która oglądała telewizję.
Przywitałam się z nią, po czym poszłam do swojego pokoju. Zaczęłam robić
zadania z matematyki, które miałam zadane. Po zakończeniu tej czynności
zabrałam się za kończenie książki. Skończyłam ją chwilę przed kolacją,
która swoją drogą była przepyszna.
Po posiłku poszłam do
siebie, wykonałam wieczorną toaletę i poszłam spać. Śnił mi się obóz
letni, ale trochę inny niż zwykłe obozy. Była tam ścianka wspinaczkowa, z
której płynęła lawa, obozowicze latali na pegazach, a satyrowie
siedzieli na polach truskawek i grali na jakichś instrumentach.
Chciałabym się tam znaleźć, ale takie miejsca nie istnieją...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz